Listopad już prawie dobiegł końca, a u mnie, zadawałoby się, cisza.
Nic bardziej mylnego. Udało mi się w tym miesiącu doświadczyć niewątpliwej naukowej przyjemności, jaką jest pisanie referatu we Všeobecné studovně Národní knihovny v Praze. Nie wiem, jak to jest w przypadku innych studentów - na mnie barokowe wnętrza działają odprężająco. Przynajmniej takie, jak to; przyjemnie jest zrobić sobie przerwę w pracy i popatrzeć na stary piec kaflowy lub malowidła na ścianach. Druga sprawa, że zawsze jestem spięta, kiedy po raz pierwszy odwiedzam taki przybytek nauki. Bo czy na pewno wiem, jak się zachować? Na szczęście w tym przypadku pierwsze koty siedzą już za płotem, w związku z czym każda następna praca naukowa w tej czytelni będzie dla mnie motywującą przyjemnością. Od razu lepiej się myśli, kiedy prawidłowy szyk zdania podpowiadają duchy jezuickich braciszków.
![]() |
Autor: Anton Fedorenko |
Co jeszcze odkryłam w listopadzie? Cóż, utwierdziłam się jednoznacznie w przekonaniu, że sami tworzymy sobie wyjątkowe dni. Ładna pogoda to tylko pół sukcesu. To znaczy, bez naszej współpracy wszystko na marne. Nie trzeba dużo. Wystarczy zrobić coś inaczej, niż zawsze. Nie jechać do domu od razu po zajęciach - zjeść drugie śniadanie na ławce nad rzeką. Wrócić czasem piechotą. Na spacerach odkrywa się wiele pięknych rzeczy, spotyka się ciekawych ludzi, tego nie da się zrobić siedząc w pokoju i gapiąc się w ekran. Więc staram się, choć czasem po prostu nie ma jak, walczyć z samą sobą o swoją codzienną dawkę zdziwienia.
Ale co ja tam wiem. Popatrzcie sami.
The world through your eyes looks really beautiful. Thanks for sharing these pictures. Hugs!
OdpowiedzUsuń